niedziela, 20 grudnia 2009

płaszczka

Czasem mi się wydaje że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, a jednak czasem przez przypadek wychodzą takie fajne rzeczy, jak ta jedwabno-filcowa płaszczka (17cm). Chyba nie trzeba tłumaczyć skąd ta sympatyczna nazwa, po prostu jest płaska jak obrus na Wigilię (tu nawiązanie do świąt), ciężko było zrobić taki mocno ubity środek, tak żeby wszystko się stabilnie trzymało, a płatki nie opadały.


czwartek, 17 grudnia 2009

dżangla ;)


Oto powstał kwiat prosto z dżungli ("dżangli") i zadziwił... nawet mnie,a mało co jest w stanie mnie zadziwić. To mój pierwszy kwiat z dredem (wcześniej jakoś nie podobały mi się kwiaty dyndające na zielonym badylo-sznurku) i powiem, że nie było łatwo połączyć obie części... najpierw zostawiłam suchy kawałek na końcu łodygi, a potem próbowałam przyczepić do gotowego kwiatka - to chyba był błąd! Bo wydaje mi się że lepiej jest zrobić dred, a kwiatucha robić tak by łodyżka weszła w jego skład.



i jeszcze ostatnio zrobione korale (kulki od mamy), strasznie mi przypadły do gustu bo mają ponad 2 metry i fajnie się można nimi pobawić :


Tu przykład tego jak można wymyślić coś fajnego z naszyjniki z Indyjskiego,po odpowiedniej rozbiórce wygląda to tak:


czwartek, 3 grudnia 2009

kwiatek do kwiatka i będzie... rabatka.


Człowiek jest bardzo dziwnym mechanizmem, jak jest źle to martwi się że jest źle, a jak jest dobrze to martwi się, że zaraz się popsuje. Z tego mojego martwienia się wyszły te dwie brochy-kwiaciochy. Różową miałam połączyć z satynowymi płatkami róży, które udało mi się kupić w Ikei, ale ostateczny efekt jakoś mnie nie oczarował więc płatki pewno przeleżą resztę roku na półce.


Z tego wszystkiego doszłam tylko do jednego wniosku, że chyba muszę wreszcie rozwinąć żagiel w tej swojej łódeczce, a nie tak ciągle płynąć z prądem. Tylko płynąć z prądem jest o wiele wygodniej...



środa, 2 grudnia 2009

farbowanki białej czesanki.

Wczoraj zabrałam się po raz pierwszy za farbowanie czesany. Najpierw przeczytałam od deski do deski wątek na forum craftladies i oczywiście… wszystko pokręciłam bo moja pierwsza pofarbowana czesanka wyglądała jak stara brudna ściera od podłogi. Ale potem się okazało, że miałam zły barwnik (tak się pocieszam). Ostatecznie udało się !! Kolory wyszły nasycone i okazało się że z jednego farbowania można zrobić wiele kolorów. Robota jest trochę brudna zwłaszcza jak się nie ma gumowych rękawic, ale i tak polecam zabawę J


sobota, 28 listopada 2009

dwa metry tęczy cię nie zamęczy.


Jakoś tak wszystko się zatrzymało ostatnio, pewno przez ten egzamin z angielskiego („angolskiego”). Myślałam, że jak będzie już po to jakoś się przejaśni. Ale dziś chyba jest taki nostalgiczny dzień, trochę męczący w całym swoim „nic nie robieniu”. Tydzień temu zrobiłam tego fajnego dwumetrowego filcudaka – trochę mama mi pomagała bo część tych kulek to jej dzieło (jak widzę z jakim pietyzmem je ukręca to aż mi ich potem szkoda używać), ale układanie to moja sprawka. Motyw przewodni korali to dyfuzja (to ta sztuczka z podstawówki z lekcji fizyki ) i trochę mi zajęło przekładanie kulek tak żeby było widać że kolory przenikają się wzajemnie. Kupiłam też parę dni temu styropianową głowę, żeby było ciekawiej męską (co dwie głowy to nie jedna), mam tyle pomysłów na kapelusze,kapelutki i toczki… że aż mnie głowa boli od myślenia...

A to hortensja (tak, widziałam hortensje... tak, wiem że nie jest podobna do tego co na zdjęciu, ale co tam):


i jeszcze takie malinkowe korale z kulek zrobionych przez moją mamę:

Kreatywne rzeczy zrobione dziś: 1

- róża ze sreberka po czekoladce.

sobota, 24 października 2009

8g jedwabiu.

Trochę spóźniony wpis bo jedwab mam już od paru dni, ale w sumie nie spodziewałam się że praca z jedwabiem będzie taka ciężka. Może to dopiero początek przygody z jedwabiem więc na wszelki wypadek kupiłam już więcej;) A na razie parę zdjęć z mojej jedwabno-filcowej nocy (tak zgadza się wpadłam w taki cug że filcowałam do 3 nad ranem).



z bliska widać jedwabne włókna:


I jeszcze połączenie pastylek z odrobiną fioletowych kulek:




czwartek, 15 października 2009

fioletowe pastylki na wszystko.


Tak długo marzyły mi się takie pastylki!
Te pochodzą z rozbiórki koralików kupionych dziś w sklepie indyjskim (taki pożytek z deszczu, że kapało mi na głowę gdy przemierzałam Szlak w poszukiwaniu pasmanterii i wstąpiłam pooglądać biżuterię prosto z Chin). Nie wiem jeszcze do czego je użyje, ale aż miło się na nie patrzy. W najgorszym wypadku trafią do mojego must have – czyli zbioru rzeczy które musisz mieć, ale wiesz że nigdy ich nie użyjesz – mam tam już żółte legginsy, różowe rękawiczki bez palców i jeszcze parę innych drobiazgów kupionych jako lekarstwo na złe samopoczucie ;)

środa, 14 października 2009

Święto pierwszego śniegu.

A to jest dzień, w którym postanowiłam zrobić coś z tym co już założyłam:) Zawsze chciałam wszystkim opowiedzieć o tym co robię i co lubię najbardziej, ale nigdy się jakoś nie składało bo za ciepło, bo za zimno, bo woda za mokra... i na wszystko zawsze był czas tylko nie na to. I pewno ta sielanka trwała by nadal gdyby nie fakt, że moja najukochańsza Lama wyjechała, a co gorsze dziś spadł śnieg. Więc jedyne co mi pozostało (mi stworzeniu „nie-zimno-lubnemu”) to ubrać skarpetki z frotki, ulokować się pod kaloryferem i znaleźć sobie jakieś zajęcie ;)
Sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie!