czwartek, 15 października 2009

fioletowe pastylki na wszystko.


Tak długo marzyły mi się takie pastylki!
Te pochodzą z rozbiórki koralików kupionych dziś w sklepie indyjskim (taki pożytek z deszczu, że kapało mi na głowę gdy przemierzałam Szlak w poszukiwaniu pasmanterii i wstąpiłam pooglądać biżuterię prosto z Chin). Nie wiem jeszcze do czego je użyje, ale aż miło się na nie patrzy. W najgorszym wypadku trafią do mojego must have – czyli zbioru rzeczy które musisz mieć, ale wiesz że nigdy ich nie użyjesz – mam tam już żółte legginsy, różowe rękawiczki bez palców i jeszcze parę innych drobiazgów kupionych jako lekarstwo na złe samopoczucie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz